DZIEŃ DRUGI 24.07.2005 pobudka ok. godz. 8-00 rano. Wstaje świeci słonce zwijam bagaże robię zdjęcie pierwszego noclegu , rozciągam mięsnie i wyruszam na śniadanie. Po przejechaniu paru kilometrów pod góre docieram na gore Radhost 1129 m.n.p.m . Dzień musze zacząć od porządnego śniadania jak zwykle zjadam pół kilograma makaronu , zupka chińska i piwko dla ochłody. Po takim posiłku idę rozejrzeć się do dookoła. Akurat w, ten dzień był wyścig kolarski. Odpocząłem trochę , zrobiłem parę zdjęć i ruszyłem przed siebie . Jadąc swobodnie w dół mijam dużo kolarzy jadących w przeciwnym kierunku zapomniałem się że jest wyścig kolarski. Poza mną żaden turysta rowerowy ani samochód nie zjeżdżał w dół… Robiło się coraz ciekawiej jadąc dalej docieram do Roznova do krainy Moravskoslezske Beskidu . Jestem w miejscowości Dolni Becva mam do pokonania niezły podjazd liczący ok. 8 km pod górkę Hutnisko Solanec ! po wyczerpującym dosyć podjeździe liczącym 8 procent nachylenia , docieram zmęczony i mokry jak pies na sam szczyt góry. Odpoczywam , słucham muzy robię zdjęcia i po jakimś czasie zjeżdżam w dół. Zjazd był przepiękny 5 km ostrego zjazdu. Jak już zjechałem odetchnąłem z wrażenia . Z zębów wyciągnąłem muszki usiadłem na borsztajnie napiłem się wody z bidonu spojrzałem na mapę i ruszyłem dalej. Po drodze mijam niezłe jeziorko. Nie potrafię mu się oprzeć po prostu musiałem wskoczyć na chwile relaksu , zielone jezioro marzeń w miejscowości Karolinka . Pogoda jak na razie dopisuje, chociaż widać jakieś chmury nie przejmuję się tym w ogóle . Po takiej kąpieli mogę jechać cały dzień . Wsiadam na mojego rumaka i jadę dalej w stronę Vsetina . Teren jest tu bardzo urozmaicony raz pod górkę raz z górki tak wiec następny podjazd warty mojego podziwu liczący ok. 3 km pod górę. Najgorszym momentem wyjazdu były wstrętne muchy. Wyjeżdżając pod górę po oby dwóch stronach mijam pastwiska na których pasie się setki bydła . Muszę się przyznać przez jakiś czas nie dawałem rady przy wyjeździe wiec obok roweru . Jestem już na górze można by powiedzieć ze podjazd był całkiem niezły. Klastov 752 m . n. p . m Odpoczynek na górze w schronisku zimne piwko i zdjęcie na pamiątkę. Z górki pod górkę i tak na okrągło znowu kolejny podjazd liczący ok. 4km Vizovicka Vrchovina Lucka Vysoke Pole . To był bardzo wyczerpujący podjazd największy pod względem nachylenia. Dał mi tak popalić ze przez ostatnie 200 metrów pod górę szedłem obok roweru . Na szczycie sesja zdjęciowa gór widoków oraz wspaniałych ludzi spędzających tam wolną chwilę. Przypadkowo pytam o drogę do Breclava byli bardzo zaskoczeni moim polskim akcentem . Hmmm… Turyści ze Skody okazali się fajnymi ludźmi poczęstowali mnie gorzałeczką tak sami od siebie . Nie odmówiłem pomyślałem, aaa…co by mi się lepiej jechało. Za poczęstunek ognistej wody wyciągnąłem z sakwy harmonijkę i zagrałem znany standard polskiej biesiady Szła Dzieweczka do…. Bardzo im się to spodobało i jeszcze raz po jednym. Po 30 minutach żegnam się z nimi. Zjeżdżam z góry z dużą szybkością ok. 62km/ h . Jest godzina ok. 20-00 Dojeżdżam do miejscowości Luhacovice postanawiam wiec, że już dzisiaj nie pojadę. Szukam jakiegokolwiek kampingu pola namiotowego czy cos podobnego .Przemierzając po mieście docieram do przydrożnego auto kampu . Wjechałem wyczerpany zapytałem czy mogę przenocować i cos zjeść? nie było problemu ! Rower przypiąłem do drzewa rozebrałem się i poszedłem pod prysznic. Ubrałem się w świeże ubrania poszedłem rozbić hotel i rozpakować swoje graty. Namiot rozbity jak na razie nikt się nie doczepia. Udaje się do restauracji w celu zjedzenia czegoś ciepłego. placki ziemniaczane suchy chleb kawał kiełbasy , zupa chińska , makaron i czekolada tak wyglądała moja kolacja po przejechaniu 120km . Jestem wyczerpany z sił dzisiaj pociągnąłem całkiem nieźle podjazdy ,zjazdy, kąpiele piwka ,wódeczka itd. Można stwierdzić ze dzień był całkiem udany. Rower jak na razie bez awarii godz. 23-00 kupuje sobie ostatniego zimnego Pilsnera i ideę spać do namiotu. W nocy poza dużo gadającymi czechami i hucznej czeskiej imprezy nic się nie działo po prostu ludzie bawili się do białego rana niewiedzą o tym ze bi cyklista na rowerze z daleka przyjechał odpocząć wrr... zażartowałem sobie i położyłem się spać …